Morsowanie

Zanim zrobię coś ekstremalnego, lub wprowadzę do mojej diety coś uznawanego za zdrowe, lubię poczytać jakie faktycznie daje to korzyści. Tym razem, poszłam na żywioł, kompletnie bez przygotowania i nie żałuję. Oczywiście, jeżeli ktoś z Was, postanowi wejść zimą, do lodowatej wody, robi to na własną odpowiedzialność.

Chciałabym w tym poście, opisać korzyści jakie daje morsowanie, oraz jakie są moje odczucia po moim pierwszym zanurzeniu. Wypiszę także po krótce zagrożenia i ewentualne przeciwskazania do takiej formy rekreacji.

Korzyści z zażywania zimnych kąpieli:

  • Ogólna poprawa samopoczucia, zniesienie uczucia zmęczenia
  • Przyspieszenie regeneracji po wysiłku
  • Ochrona przed szkodliwym działaniem wolnych rodników (to te cząsteczki, które przy nie zachowaniu równowagi z antyoksydantami wywołują wiele chorób i przyśpieszają procesy starzenia)
  • Zwiększenie tolerancji na zimno (hartowanie ciała i zwiększenie odporności)
  • Pobudzenie procesów fizjologicznych jak i niszczenie tkanek zmienionych patologicznie
  • Zwiększenie aktywności układu immunologicznego
  • Redukcja bólu
  • Zmniejszenie częstości zakażeń układu oddechowego
  • Poprawa pamięci
  • Zwiększenie poczucia własnej wartości

Zagrożenia i przeciwskazania:

  • niewydolność krążeniowo-oddechowa
  • ostre schorzenia dróg oddechowych
  • przebyty lub zagrażający zawał serca/mózgu
  • niektóre wady serca
  • ostre choroby infekcyjne
  • zagrożenia zatorami i zakrzepami w układzie żylnym
  • zmiany układu naczyniowego
  • choroby przebiegające z nietolerancją zimna
  • padaczka
  • niedoczynność tarczycy
  • inne: ciąża, stosowanie alkoholu i niektórych leków

Nie traktowałabym wszystkich wyżej wymienionych, jako przeciwskazań bezwzględnych. Sama mam niedoczynność tarczycy, a także chorobę Raynauda. Wieczorem, kilka godzin po morsowaniu kiedy kładłam się do łóżka, moje stopy po raz pierwszy od wielu lat nie były fioletowe i zimne. Rano wróciły do swoich standardowych kolorów, ale miło było sobie przypomnieć jak to jest mieć ciepłe palce. 

Chciałabym jednak wspomnieć o jeszcze jednym zagrożeniu. Jeżeli morsujemy nad jeziorem, (tak jak ja) gdzie podłoże jest niestabilne, trzeba wejść do wody powoli. Widziałam śmiałków wbiegających do jeziora. Wyobraźcie sobie sytuację, że w lodowatej wodzie tracicie grunt pod nogami i musicie płynąć. W następstwie nagłego ochłodzenia, nasze mięśnie zaczynają drżeć, może pojawić się też tachykardia i hiperwentylacja (co w panice jest praktycznie nie uniknione), a to właściwie uniemożliwia dopłynięcie do brzegu.

Przygotowanie:

Przed ekspozycją ciała na niską temperaturę, ważne jest zrobienie krótkiej rozgrzewki. Ja zrobiłam kilka pajacyków i podskoków już w bieliźnie. Artykuł którym się posiłkuję pisząc ten post, zaleca ok. 10 minutową, nie obciążającą rozgrzewkę. 

Jeżeli chodzi o wcześniejsze przygotowanie to niektórzy np. trenują bieganie zimą po ogródku w lekkim stroju, tarzanie się w śniegu, zimne kąpiele itd. Wydaje mi się jednak, że jeżeli chodzi o samo odczucie zimna, to nie da się na nie przygotować. Z drugiej strony, myślę że warto wejść w warunkach domowych do wanny z zimną wodą, żeby sprawdzić jak zareaguje nasze ciało. 

Moje odczucia:

W dzień mojego morsowania, temperatura powietrza wynosiła ok. 1 °C. Pozbyć się ciepłej kurtki i ubrania było całkiem prosto. Poza bielizną, zostawiłam czapkę, komin i rękawiczki. Wzięłam też klapki ale przyklejały się do błota przez co ciągle mi spadały. Najlepsze są albo specjalne buty do morsowania, albo takie do chodzenia po kamienistych plażach. Najtrudniej było wejść. Pomimo że na co dzień, nie potrafię wyrażać emocji w formie głosowej, tym razem piszczałam jak oszalała. Bardziej doświadczony mors poradził mi, żebym spróbowała uspokoić oddech. Obróciłam się wtedy żeby patrzeć w stronę jeziora, a nie na pomost. To było cudowne uczucie, pomyślałam że mogę więcej niż mi się wydaje. Przestała mnie szczypać skóra, nie było mi zimno. Po kilku minutach, wyszłam spokojnie z wody. 

Zamoczyłam się po piersi, z tego co zrozumiałam są różne stopnie zaawansowania. Trzymanie rąk w górze jest pierwszym, później wejście po szyję zanurzając ramiona, następnie pływanie i zanurzenie głowy. Dwa ostatnie wiążą się jednak ze sporym ryzykiem. 

Po wyjściu z wody skóra jest czerwona, Piotr czuł jakby mu wbijali szpilki w skórę, ja tego nie miałam, a po osuszeniu się ręcznikiem odniosłam wrażenie że spokojnie mogę jeszcze pozostać bez ubrania. Nie chciałam jednak przeholować. Jestem z siebie dumna bo jestem typowym zmarzluchem, wiecznie zawiniętym w kocyk.

Co trzeba wziąć? Klapki (u mnie się nie przydały), ręcznik, coś suchego na zmianę.

Czy wrócę ? Jestem pewna że tak. Chcę to powtórzyć na spokojnie, posiedzieć trochę dłużej, ze spokojnym oddechem, może zamknąć oczy. 

Kilka osób pisało że mnie podziwia, że chcieliby spróbować ale na pewno im się nie uda, bo nie cierpią zimna. Uwierzcie mi, jak sobie wmówicie że nie dacie rady, to nie dacie. Dlatego nie warto sobie wmawiać takich rzeczy 🙂 

Pozdrowienia spod kocyka.

Pisząc post korzystałam z artykułu:

Wesołowski R., Gackowska M., Woźniak A., Mila-Kierzenkowska C., Jurecka A., „Oddziaływanie zimna na organizm człowieka – morsowanie jako forma rekreacji ruchowej”, Wiosna Młodych Fizjoterapeutów, s.39-49. Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera, Uniwersytet Mikołaja Kopernika, Bydgoszcz 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *